Juwenalia Krakowskie na systemie V d&b

Jesteś tutaj

Juwenalia Krakowskie 2018 na systemie V d&b

06.06.18

Juwenalia w Krakowie, czyli święto studentów zmienia się równie szybko, co krakowskie uczelnie. Minęły już czasy „starych wyjadaczy”, czyli zespołów, które co roku niezmiennie pokazywały się na juwenaliach. Studenci słuchają modnej dzisiaj muzyki i taki też był repertuar tegorocznych Krakowskich Juwenaliów. Na pięciu scenach odbyło się ponad 30 koncertów, stand-upy i wybory najmilszych studentów. Trzeba przyznać, że organizatorzy wyszli naprzeciw wszystkim odbiorcom, program był niezwykle zróżnicowany – od Sławomira, przez rap, metal, rock, pop po muzykę alternatywną. Wybraliśmy się na Wielki Koncert na Polu, podczas którego wystąpili m.in. Organek, Brodka, Miuosh i porozmawialiśmy z Jarkiem Kaszyńskim - właścicielem firmy Prosound, która obsługiwała wydarzenie i dostarczyła system V d&b audiotechnik.

Konsbud Audio: Jarku, które sceny obsługujecie i jakie systemy zdecydowaliście się powiesić?

Jarek Kaszyński: Obsługiwaliśmy scenę „PLAŻA” oraz „Wielki Koncert Juwenaliowy na Polu”.  Na obu scenach użyliśmy systemów d&b. Na plaży było to Q, dokładnie tak jak w zeszłym roku. Natomiast na Wielkim Koncercie, dzięki współpracy z Klubem Studio użyliśmy prawie dwa razy więcej elementów z serii V w porównaniu z poprzednią edycją.  Dzięki temu kąty pomiędzy kolumnami w gronie były niewielkie przy dosyć długim obszarze do nagłośnienia.  Cały czas mnie, i nie tylko mnie, zadziwia jak dużo muzyki jest w tak małej obudowie. Bardzo duży wpływ na zasięg ma ten ośmiocalowy głośnik w tubie. Na marginesie:  graliśmy niedawno METALMANIĘ na nieco większej konfiguracji i również było pełne zaskoczenie ze strony realizatorów zespołowych. Wracając do juwenaliów, pogoda co prawda nie dopisała ale publiczności było dosyć dużo i pokrycie, brzmienie oraz SPL było takie, jakiego oczekiwaliśmy.

KA: Patrząc na listę sprzętów i zespołów, dochodzę do wniosku, że Juwenalia to już prawdziwy festiwal. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?

JK: Właściwie większość koncertów jakie są organizowane w Polsce to już festiwale. Zaciera się też podział kto jest gwiazdą, a kto supportem. Więc każdy zespół ma oddzielne mikrofony, statywy, kable i całą infrastrukturę. Samych skrętek z pozycji FOH do sceny było 7, mikrofonów użyto ponad 100. Na takie okazje mamy specjalny system kabli wieloparowych na multizłączach, które umożliwiają błyskawiczną przepinkę pomiędzy zespołami. To powoduje konieczność użycia dużo większej ilości osprzętu a przede wszystkim naprawdę dobrej ekipy. To ludzie są najważniejsi w tej branży.

KA: A zespoły przyjechały ze swoimi realizatorami FOH i MON, czy mieliście tutaj pole do popisu?

JK: Niewielkie. Tylko jeden zespół nie miał monitorowca. Natomiast przygotowanie całego systemu przodowego i monitorowego było po naszej stronie. A to działa tak: jeśli system jest źle przygotowany to żaden zespół nie zabrzmi dobrze. A jeśli jest dobrze przygotowany to reszta w rękach realizatorów zespołowych.

KA: Wracając do systemu d&b. Dzisiaj pogoda nie sprzyja, właściwie cały dzień leje. Rozumiem, że d&b przeszło test na wodoodporność?

JK: Oczywiście. Nigdy nawet mi przez myśl nie przeszło, że będzie inaczej. Oczywiście przygotowaliśmy daszki i folie, ale bardziej z przyzwyczajenia. Te systemy są naprawdę dobrze przemyślane pod każdym względem.

KA: Jak wyglądało strojenie systemu?

JK: Według najlepszych zwyczajów. Przede wszystkim ucho ze wsparciem odpowiedniego sprzętu i oprogramowania.

KA: Stojąc na widowni słychać było dobry i nie za głośny sound, wcale nie jest to tak częste na koncertach tego typu. Czy idziecie za hasłem d&b „więcej sztuki, mniej hałasu”?

JK: No właśnie. Zarówno przygotowanie systemu, jego wystrojenie, jak i sam sprzęt ma na celu uzyskanie dobrego brzmienia. Oddania tego co dzieje się na scenie, nastroju, tego jak muzycy intonują dźwięk, emocji muzycznych. Już minęły czasy siermiężnego łojenia pod korek i raczenia publiki zniekształconym dźwiękiem z bardzo dużym poziomem. Zaczyna się liczyć jakość. Niektóre zespoły wymagają nieco większego ciśnienia i z tym też bez problemu V sobie doskonale radzi. Przy najgłośniejszym koncercie pozostał headroom 16 dB. Poziom dźwięku był taki jak zwykle na koncercie rockowym, tylko brak zniekształceń powoduje wrażenie, że jest ciszej. Chyba nikt nie lubi wracać do domu z dzwonieniem w uszach. 

KA: Dziękuję za rozmowę

Galeria: 

Produkty